Jest zbrodnia, musi być i kara. Zabójstwo gen. Marka Papały
"Jest zbrodnia, musi być i kara" to słowa wypowiedziane na sali sądowej przez żonę zamordowanego 25 czerwca 1998 roku generała polskiej policji, Marka Papały.
W czerwcu tego roku minęły 22 lata od tamtych zdarzeń. I mimo że upłynęło niemal ćwierć wieku, mimo dwóch śledztw prokuratorskich, mimo że kolejni ministrowie sprawiedliwości i kolejni komendanci główni zapewniali, że wykrycie sprawcy tego zabójstwa jest dla nich priorytetem, sprawa wciąż jest niewyjaśniona. Zabójstwo generała Papały to wyrzut sumienia dla polskiego wymiaru sprawiedliwości i dowód na to, że wciąż silni są ludzie, którzy potrafią sprawić, że morderca komendanta głównego policji pozostaje bezkarny.
Był późny
wieczór, godzina dziesiąta. 38-letni generał wjechał na parking przy bloku swoim
daewoo espero. Otworzył drzwi samochodu i zdążył wyjąć jedną nogę, kiedy padł
strzał. Jedna kula wycelowana w sam środek czoła z pistoletu z tłumikiem przebiła
czaszkę na wylot i upadła na dywanik przy siedzeniu pasażera. Świadek zbrodni,
Wietnamczyk, który w przerwie meczu stał na balkonie i palił papierosa usłyszał
wybuch, a potem zobaczył uciekającego mężczyznę. Zabójcę widziała także żona Papały,
spacerująca w tym czasie przed blokiem z psem. Gdy dobiegła do samochodu, znalazła bezwładne
ciało męża.
W toku pierwszego śledztwa rozpatrywano aż jedenaście wersji wydarzeń. Najważniejsza z nich zakładała,
że była to egzekucja, której dokonano na zlecenie. Generał miał stać się
zagrożeniem, gdy zdobył wiedzę o międzynarodowym przemycie i handlu
narkotykami, na którym zarabiały służby specjalne. Podżeganie do zbrodni Papały
zarzucono polonijnemu biznesmenowi z Chicago, Edwardowi Mazurowi. Na jego trop
naprowadził śledczych Artur Zirajewski ps. "Iwan". Gangster zeznał,
że był świadkiem rozmów Mazura z Andrzejem Z. "Słowikiem" i Nikodemem
S. "Nikosiem" w kwietniu 1998 r. w gdańskim hotelu Marina, podczas
których Mazur szukał wykonawcy zlecenia.
Gdy warszawska prokuratura postawiła zarzuty przebywającemu wówczas w USA biznesmenowi,
amerykański sąd nie zgodził się jego ekstradycję. Oskarżenie objęło więc tylko Andrzeja
Z. „Słowika” i gangstera Ryszarda Boguckiego, który w noc zabójstwa miał stać na czatach.
W międzyczasie nastąpił zwrot akcji. W 2009 roku ówczesny minister sprawiedliwości podjął decyzję o przejęciu przez łódzką prokuraturę wątku Mazura i wszczęciu śledztwa w sprawie nieprawidłowości, do których miało dojść podczas pierwszego postępowania. Po trzech latach okazało się, że łódzcy śledczy wytypowali innego winnego zabójstwa komendanta. Ustalili, że śmiertelny strzał do generała policji oddał złodziej samochodów Igor Ł. ps. „Patyk”, bo chciał mu ukraść kilkuletnie daewoo espero.
W 2013 roku „Słowik”
i Ryszard Bogucki zostali uniewinnieni, a Igor Ł. „Patyk” i jego kumple złodzieje samochodów aresztowani. Drugi proces
przed warszawskim Sądem Okręgowym toczy się od 2015 roku i jego końca nie widać. Igor Ł.,
mimo że jest oskarżony o zabójstwo, odpowiada z wolnej stopy. Zdaniem wielu jest
to dowód na to, że łódzka prokuratura nie ma przekonujących dowodów na jego
winę.
Wątpliwości jest
rzeczywiście wiele. Po pierwsze zbrodnia miała charakter klasycznej egzekucji,
a nie przypadkowego postrzelenia przy kradzieży. Po drugie auta generała nie skradziono. Po
trzecie, złodzieje samochodów nie chodzą „na robotę” z bronią. Po czwarte,
zdaniem byłych kompanów Igora Ł., „Patyk” nigdy nie zainteresowałby się
kradzieżą wysłużonego policyjnego daewoo espero, bo kradł wyłącznie luksusowe
samochody. Po piąte, Igora Ł. obciążył Robert P. ps. „Biker”, inny złodziej
samochodów, który wcześniej na skutek zeznań „Patyka” odsiedział sześć lat w więzieniu.
Po szóste, „Biker” nie pochwalił się swoją wiedzą o mordercy generała przez wszystkie
lata, które spędził za kratami, a przypomniał sobie o niej dopiero, gdy łódzcy
śledczy zajęli się sprawą. Po siódme - tylko idiota dla daewoo espero zabija
byłego komendanta głównego policji. I tak dalej, i tak dalej…
Drugi proces w sprawie morderstwa komendanta głównego policji może
zakończyć się takim samym wyrokiem, jak pierwszy – uniewinniającym. Zabójstwo
wciąż nie zostanie osądzone, a prawdziwi mordercy pozostaną na wolności. Zbrodnia była, ale kary wciąż nie będzie.
W reportażu " "Jest zbrodnia, musi być i kara" opisuję tę jedną z najbardziej tajemniczych zbrodni III RP.
„Zrealizowano w ramach programu stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Kultura w sieci”
Komentarze
Prześlij komentarz